PODRÓŻE w CZASIE
cz. 1.
Wiemy już, że nic na tym świecie nie jest stałe. Ciągłym zmianom ulegają wszystkie znane nam elementy przyrody, zarówno żywej, jak i tej
nieożywionej. Przyzwyczailiśmy się już do myśli, że szczyty górskie wypiętrzają się, a potem „opadają”, niszczone przez deszcz i wiatr. Trochę
trudniej pogodzić się zwykłemu śmiertelnikowi z faktem, że sprawiające pozory stabilności kontynenty także są w ciągłym ruchu, nie tylko pionowym,
ale i poziomym (Australia np. przesuwa się rocznie o kilkanaście cm). Morza pojawiają się i znikają (np. Morze Śródziemne wysychało już kilka
razy), a klimat zmienia się jak w kalejdoskopie. Nic więc dziwnego, że na określonym obszarze z biegiem czasu jedne gatunki organizmów zastępują
inne.
Ślady tych przemian możemy dziś odnaleźć w postaci skamieniałości, zarówno samych organizmów lub ich fragmentów, jak i skamieniałych odcisków ich
twardych części ciała lub tropów zachowanych w podłożu. Jest to możliwe dzięki procesowi fosylizacji*.
W czasie różnych badań terenowych prowadzonych na Suwalszczyźnie, często zdarzało mi się trafiać na skamieniałe szczątki zwierząt.
W zdecydowanej większości były to organizmy morskie (np. koralowce,
czy mięczaki), które zamieszkiwały morza w Skandynawii, a do nas
przywędrowały „niesione przez lodowiec”. Podobne skamieniałe
organizmy żyjące w morzach, które pokrywały w przeszłości
znaczną część Polski, leżą pod grubą warstwą osadów. Naukę
zajmującą się badaniem organizmów żyjących w dawnych epokach nazywamy paleontologią. Na podstawie szeregu cech poszczególnych skamieniałości, a
także otaczających je warstw skały lub gleby, paleontolodzy potrafią określić nie tylko gatunek badanego organizmu i epokę, z której pochodzi, ale
i scharakteryzować środowisko, w jakim żył. Poprzez analogię do zachowania obecnie żyjących zwierząt próbuje się odtwarzać zwyczaje panujące wśród
gatunków wymarłych. Przyjmuje się przy tym zasadę, że w całym świecie żywym obowiązują te same, podstawowe prawa.
Skamieniałości przyciągają oko
regularnością kształtów.
Fot. Maciej Romański
Różne ujęcia skamieniałego
trylobita z rzędu Phacopida.
Fot. Maciej Romański
|
Pośród moich zbiorów znajdują się zarówno całkiem spore, zawierające liczne skamieniałe organizmy, kamienie o średnicy przekraczającej 25 cm, jak i
maleństwa poniżej 1 cm. W ich oznaczaniu pomogli mi wybitni
specjaliści z Muzeum Ziemi PAN: dr Gwidon Jakubowski oraz dr Cezary Krawczyński,
za co jestem im ogromnie wdzięczna.
Naszą wędrówkę w czasie rozpocznę od najładniejszej (nie tylko moim zdaniem) skamieliny z mojej kolekcji – trylobita.
Najprawdopodobniej należy on do rzędu Phacopida.
Trylobity żyły na Ziemi w erze paleozoicznej, jakieś 550-360
milionów lat temu. Zwłaszcza w kambrze, czyli w najstarszym okresie paleozoicznym (w mniejszym stopniu również w ordowiku, sylurze i dewonie) odgrywały one istotną rolę we wszechobecnych wówczas morzach, pokrywających większą część
dzisiejszej Polski, w tym również Suwalszczyznę. Zwierzęta te zamieszkiwały przede wszystkim strefę przydenną dobrze natlenionych, płytkich wód
przybrzeżnych. Ponieważ trylobity nie posiadały odnóży gębowych, przypuszcza się, że odżywiały się drobnymi organizmami oraz szczątkami
organicznymi. Wyjątek stanowią niektóre Phacopida, które dzięki zmodyfikowanej budowie aparatu gębowego mogły prowadzić drapieżny tryb
życia.
Odnóża trylobitów posiadały boczną gałąź, zwaną fachowo pre-epipoditem, która odchodziła od podstawy odnóża krocznego, zwanego telopoditem. Ciało
tych morskich stawonogów okryte było twardym pancerzem, w którym można było wyróżnić tarcze: głowową, tułowiową i ogonową. Pierwsza i ostatnia
powstały przez zlanie pierwotnych segmentów, natomiast środkowa – tułowiowa zbudowana była z ruchomych względem siebie członów, w liczbie od 2 do
40. Pancerz ten chronił grzbiet zwierzęcia i boki, zachodząc lekko na stronę brzuszną, która była okryta jedynie błoniastym oskórkiem. W sytuacji
zagrożenia lub stresu trylobity zwijały się w charakterystyczny sposób, chroniąc miękką brzuszną stronę ciała. W takiej właśnie pozie zastygł
oglądany na zdjęciu okaz. Jak wszystkie stawonogi, trylobity co jakiś czas zrzucały twardy, nieelastyczny pancerz w procesie linienia, co
umożliwiało zwierzęciu wzrost. Część skamieniałości stanowią właśnie ich puste, zrzucone wylinki.
Oczy trylobitów przypominają budową oczy złożone owadów, z tą różnicą, że ich soczewki nie były zbudowane z chityny (jak u owadów), ale z kryształów kalcytu. U trylobitów żyjących w mule oczy wtórnie zanikły, a ich rolę przejęły inne narządy zmysłów, np. znajdujące się na głowie
parzyste czułki.
Dzisiaj uważa się, że oddychanie w wodzie umożliwiały trylobitom występujące na odnóżach wyrostki skrzelowe – takie rozwiązanie znajdujemy m.in. u
niektórych współczesnych skorupiaków. Trylobity były rozdzielnopłciowe, o czym świadczy m.in. zaobserwowany u niektórych gatunków dymorfizm płciowy
(różnice w budowie samca i samicy tego samego gatunku). W rozwoju osobniczym występowały 2 stadia larwalne (1 – protaspisowe i 2 – meraspisowe)
oraz postać dorosła – stadium holaspisowe. Larwa w pierwszym stadium była bardzo drobna (0,25 – 1 mm), w drugim osiągała 6-cio do 12-krotnie
większe rozmiary, ale nie posiadała jeszcze wszystkich segmentów tułowia.
Trylobity nie należały do olbrzymów – większość dorosłych osobników mierzyła 3-8 cm długości, najmniejsze miały zaledwie 0,5 cm, największe zaś
około 75 cm. Widoczny na fotografii okaz ma 13 mm szerokości, co pozwala przypuszczać, że po rozwinięciu mógłby mierzyć ponad 2 cm długości.
*Fosylizacja – proces prowadzący do powstania skamieniałości, zachodzący w szczególnych warunkach, kiedy martwe szczątki organiczne zostały
szybko przykryte osadem i odizolowane od różnych czynników niszczących, np. działalności padlinożerców czy dostępu tlenu.
|