Proszę chwilę zaczekać, ładuję stronę ...

  

Nr 1/2012

   

Z życia WPN-u

Obce gatunki
- rdestowiec

Jezioro Wigry
coraz cieplejsze

Leszczyna

Fotoreportaż

Pierwsze łodzie
nad Wigrami

Szlak kolejki
wąskotorowej

"Gdzie diabeł
nie może ..."

Wiadomości lokalne

Rozmaitości

Redakcja

Początek numeru

  Strona główna

Nr 1/2012

 HISTORIA, TRADYCJA, KULTURA   

Fot. Aleksandra Siemaszko-Skiendziul

  

Aleksandra Siemaszko-Skiendziul

  

PIERWSZE ŁODZIE

NA JEZIORZE WIGRY

 

  

Łódź wydrążona w pniu drzewa, zwana dłubanką, czółnem czy też bardziej fachowo monoksylem bądź łodzią jednopienną, to jeden z najbardziej archaicznych środków transportu wodnego. Nieco wcześniejszym wynalazkiem mogły być jedynie łódki wyplatane z kory drzewnej czy wykonane z plecionego stelażu pokrytego skórami upolowanych zwierząt. Ta prymitywna forma łodzi wykonanej z drewnianej kłody jest jednocześnie najdłużej użytkowaną: najstarsze czółna pochodzą z epoki kamienia, a w różnych rejonach świata produkowane są do dziś.

  

Zatoka Wigierki - miejsce odkrycia wigierskich dłubanek.

Fot. Łukasz Skiendziul

  

W 1995 roku z dna Wigier wydobyto dwie dłubanki. Pierwsza z nich została znaleziona w maju w zatoce jeziora w okolicach Gawrych Rudy, drugą odkryto po drugiej stronie tej samej zatoki. Znaleziska dokonali suwalscy nurkowie z Klubu Nurkowego „Orka”, którzy powiadomili o tym Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Archeologicznych (był nim wówczas Jerzy Brzozowski). Oba czółna, wydobyte z głębokości dwunastu metrów, zostały zadokumentowane, po czym trafiły z powrotem na dno jeziora. Tak dzieje się z większością łodzi kłodowych znalezionych w Polsce, ze względu na duży koszt konserwacji zabytku wystawionego na działanie warunków atmosferycznych oraz problem z zapewnieniem odpowiedniego miejsca do jego przechowywania. Próbki drewna pobrane z wigierskich dłubanek poddano datowaniu metodą radiowęglową 14C. Wiek pierwszej z nich oszacowano na około 200 lat (190±90 BP; skrót BP oznacza czas liczony wstecz od chwili obecnej [red.]), druga pochodzi z czasów współczesnych. Odkrycie to zapoczątkowało współpracę miejscowych nurków z Jerzym Brzozowskim i Muzeum Okręgowym w Suwałkach, której efektem jest m. in. zarejestrowanie trzech czółen na dnie jeziora Hańcza. Dzięki lokalnemu rozgłosowi wigierskich znalezisk z różnych stron napłynęły zgłoszenia kolejnych egzemplarzy, jak na przykład dłubanki spoczywającej w zakolu Rospudy w Kotowinie niedaleko Bakałarzewa. Według datowania dendrochronologicznego, łódź ta powstała po 1555 roku.

  

Łodzie wydrążone w pniu drzewa były podstawą transportu wodnego w pradziejach. Fot. Łukasz Skiendziul

  

W tym miejscu warto wspomnieć o metodach datowania znajdowanych dłubanek. Otóż wiek danego obiektu można określić na podstawie miejsca jego odkrycia, dzięki artefaktom (przedmiotom wykonanym lub zmodyfikowanym przez człowieka – red.) zalegającym w tej samej warstwie lub poprzez analizę pyłkową tejże warstwy. Jednak zabytkowe łodzie spoczywające w obrębie stanowiska archeologicznego należą do rzadkości. Najczęściej mamy do czynienia z przypadkowymi, a więc pozbawionymi kontekstu znaleziskami dłubanek na brzegach lub dnie zbiorników wodnych, gdzie przed laty zostały zatopione. Są one wówczas datowane metodą radiowęglową lub przy zastosowaniu badań dendrochronologicznych, które, jeśli tylko są możliwe do przeprowadzenia, są w stanie określić wiek zabytku z dużą dokładnością, nawet do roku czy też pory roku. Za przykład może posłużyć dłubanka wyłowiona z jeziora Łaźno w Puszczy Boreckiej. Datowanie 14C wykonane na dwóch próbkach dało dwa zupełnie rozbieżne wyniki: 2930±100 BP i 200±100 BP. Dopiero analiza przyrostów rocznych dębu, z którego wykonano czółno, wyznaczyła wiarygodny rok jego powstania: 1369. Obiekt należący do Muzeum Okręgowego w Suwałkach można dziś oglądać na wystawie w Muzeum Wigier.

  

XIV-wieczne czółno z jeziora Łaźno na wystawie w Muzeum Wigier. Fot. Łukasz Skiendziul

  

Inwentaryzacji wszystkich dłubanek z obszaru Polski podjął się archeolog Waldemar Ossowski, który uczestniczył także w analizie egzemplarzy z jeziora Wigry. Do dziś na terenie naszego kraju zarejestrował on ponad trzysta tego typu zabytków. Zdecydowana większość z nich powstała po roku 1500.

  

Pierwsze łodzie jednopienne w Europie pochodzą z VIII tysiąclecia przed Chrystusem, z terenów północnych Niemiec i Francji oraz Holandii. Wykonane były z sosny, gdyż ten gatunek drzewa, najlepiej przystosowany do surowego klimatu, po ustąpieniu lodowca w Europie osiągał największe rozmiary odpowiednie do budowy czółen. W następnych epokach pojawiały się dłubanki drążone w pniach drzew liściastych, a najczęściej znajdowane są łodzie wykonane z dębu. Może to być wprawdzie wynikiem lepszego stanu zachowania mocnego drewna dębowego, niemniej jednak świadczy to o poziomie zaawansowania technik wyrobu łodzi przy użyciu dość prymitywnych, często brązowych lub nawet kamiennych narzędzi. Dłubanki pełniły ważną rolę nie tylko przy połowie ryb, ale służyły za ważny środek spławiania ładunków oraz przemieszczania się na duże odległości i to już od epoki kamienia. Studia nad rozprzestrzenianiem się konkretnych wyrobów czy surowców, np. krzemienia, pozwalają zaobserwować istnienie szlaków handlowych wzdłuż cieków wodnych. W okresie rzymskim głównymi rzekami spławiano tratwy składające się z dwóch lub więcej wydrążonych kłód połączonych ze sobą (tak samo wykonane były tratwy używane jeszcze w XX wieku do spływów Dunajcem). Ich funkcję można wiązać z istnieniem słynnego szlaku bursztynowego. Świadectwem tego może być czółno z Wołynia odkryte przed II wojną światową, w którym znaleziono sakiewkę z rzymskimi denarami oraz kilkanaście brył bursztynu. W tym czasie jednopienne czółna potrafiły nawet pełnić rolę trumien, czego przykładem są pochówki Gotów na cmentarzysku z pierwszych wieków naszej ery w Weklicach koło Elbląga. W średniowieczu popularność dłubanek nie spadła, mimo pojawienia się łodzi klepkowych. Proste łódki z pnia drzewa znajdowały szczególnie powszechne zastosowanie wśród Słowian, którzy wyprawiali się nimi na morze. W VII wieku po Chrystusie, jak informują nas źródła historyczne, Sklawinowie (Słowianie zamieszkujący na terenach współczesnej Rumunii, Mołdawii oraz częściowo Ukrainy i Węgier – red.) wraz z Awarami (koczowniczy lud , który w połowie VI wieku pojawił się w Europie – red.) posłużyli się monoksylami w czasie oblężenia Konstantynopola.

     

   O użytkowaniu łodzi jednopiennych w czasach historycznych informują nas źródła pisane, jak i przedstawienia na dawnych ilustracjach. Dłubanki nie wyszły z użycia aż do czasów współczesnych. Przed wojną były rozpowszechnione na ziemiach słowiańskich (zwłaszcza w części wschodniej), a także w Rumunii i południowej Francji. Drążenie czółen w pniu drzewa do niedawna praktykowane było również na Suwalszczyźnie. Dziś w muzeach etnograficznych w Warszawie czy Toruniu możemy oglądać egzemplarze zakupione w różnych miejscowościach, takich jak Gulbin i Studziany Las nad Czarną Hańczą, Szczebra w Puszczy Augustowskiej czy Sumowo niedaleko Sejn, gdzie dłubanka z 1920 roku w chwili zakupu pełniła funkcję żłobu dla koni. Wyjątkowy jest przykład Stanisława Olszewskiego ze Studzianego Lasu, który sam wykonał takie czółno, by jeszcze na początku XXI wieku wyprawiać się nim na ryby.

  

  

  

  

    

Ekipa Wigierskiego Parku w trakcie budowy dłubanki.

Fot. Aleksandra Siemaszko-Skiendziul

  

Cennym źródłem wiedzy na temat dłubanek są przekazy etnograficzne. Wiele informacji o tego typu łodziach na obszarze przedwojennej Słowiańszczyzny spisał Kazimierz Moszyński, autor monumentalnego dzieła „Kultura ludowa Słowian”. Znaleźć w nim można między innymi opis procesu powstawania czółna. Dla zobrazowania przykładu warto przytoczyć relację z terenów ówczesnej Bośni:

„Bośniak, zamierzający przygotować sobie wielkie czółno (…) zabierał ze sobą siekierę, topór (siekierę ciesielską) i ciosłę oraz żywność na kilka dni i szedł wraz z uproszonym sąsiadem w las. Tam obaj wybierali jak najroślejszy i zdrowy dąb, rąbali go i z okrzesanych gałęzi robili sobie szałas. W nim to mieszkali przez cały czas pracy, odchodząc tylko w niedzielę do wsi po żywność. Obróbka postępowała w sposób następujący. Naprzód odcinano ze strzały kloc pożądanej długości i układano go odpowiednio. Następnie sieczono w klocu z góry na dół wręby w odległości 1 m. Gdy to uczyniono, wtedy kawały drzewa od wrębu do wrębu wybijano za pomocą siekiery, klinów i drewnianych młotów. Dalej wysiekano pewną część przyszłego czółna, odbijano korę dokoła i podsiekano przód oraz tył, nadając dębowi kształt łodzi. Reszta pracy poświęcona była wykańczaniu „korabia” zewnątrz i wewnątrz…”

  

Tradycyjne narzędzia - ośnik, siekiera i cieślica.

Fot. Łukasz Skiendziul

  

Do produkcji dłubanki wykorzystywano nieraz ogień. W 1911 roku kaszubski ludoznawca Izydor Gulgowski opisał miejscową metodę, polegającą na przygotowaniu w pniu drzewa wgłębienia, w którym następnie rozpalano niewielkie ognisko i aby żar za bardzo się nie rozprzestrzenił, w razie potrzeby zasypywano je piaskiem. Znana jest również praktyka specjalnego rozginania burt czółna. Wydrążony pień o cienkich ściankach wypełniano na kilka dni wodą. Tak rozmiękczone drewno podgrzewano następnie nad ogniem, po czym przy pomocy specjalnych rozpórek nadawano łodzi nowy kształt, przypominający nasze współczesne łódki zbite z desek. Najlepiej nadawało się do tego drewno osikowe.

  

Wykończenie powierzchni przy użyciu dłuta.

Fot. Łukasz Skiendziul

  

Obserwacje etnograficzne są dobrym materiałem do odtworzenia metod stosowanych w pradziejach. Stanowią one uzupełnienie traseologii, czyli badania śladów po użytych narzędziach na zabytkowych przedmiotach. i tak na przykład analogią dla dłubanek z epoki kamienia mogą być czółna sporządzane przez Indian Ameryki Północnej, którzy do momentu przybycia Europejczyków nie znali narzędzi metalowych. Opisy sposobu wytwarzania przez nich łodzi kłodowych znalazły się w relacjach XVI- i XVII-wiecznych przybyszów ze Starego Kontynentu. Na ich podstawie wiemy, że rdzenni mieszkańcy Ameryki stosowali technikę wypału. Wewnątrz kłody rozniecano kontrolowany ogień, który co jakiś czas gaszono, by zeskrobać przepalone drewno za pomocą drewnianych i krzemiennych narzędzi bądź muszli. I rzeczywiście, ślady zwęglenia na europejskich dłubankach sprzed kilku tysięcy lat zdają się potwierdzać tezę o stosowaniu powyższej metody.

     

Do sporządzenia łodzi kłodowej wykorzystywano bardzo różne gatunki drzew. Jak odnotował K. Moszyński, na Kresach Wschodnich była to przede wszystkim osika, a prócz tego także brzoza, olsza, lipa, sosna, topola i dąb. W Karpatach użytkowano jodły, a na Łotwie nawet mało odporne na wilgoć świerki. Do wyrobu dłubanki nadać się mogło praktycznie każde drzewo o odpowiednio długim i prostym pniu, rosnące niedaleko wody, by można je było bez trudu spławić. Chętnie używany materiał stanowiły: topola, lipa, wierzba czy (mimo iż bardzo nietrwała) olsza. Ich drewno jest miękkie, łatwo się rozwarstwia i nie posiada słabych punktów. Szczególnymi walorami odznacza się dąb. Drewno dębowe jest wyjątkowo trwałe, a swoją twardość uzyskuje dopiero po wysuszeniu, podczas gdy świeżo ścięte drzewo dobrze poddaje się obróbce.

  

W ostatnich latach różne koła naukowe i grupy rekonstrukcji historycznej podejmują próby odtworzenia procesu produkcji dłubanki. Ich doświadczenia mają za zadanie określenie nakładu czasu i pracy, właściwości materiałów oraz niezbędnych narzędzi i technik wyrobu czółna. W podobny eksperyment zaangażowali się ostatnio pracownicy Wigierskiego Parku Narodowego, którzy we wrześniu 2011 roku wzięli udział w Święcie Mazurskiej Dłubanki w Spychowie. W trakcie kilkudniowych warsztatów drużyna złożona z reprezentantów WPN-u oraz archeologów wykonała jedną z czterech topolowych łodzi. Powstała ona przy minimalnej pomocy piły motorowej, użytej do zdjęcia większych fragmentów pnia, większość pracy wykonano zaś przy użyciu siekier i  cioseł, na koniec zaś cała powierzchnia zewnętrzna i wewnętrzna została obrobiona za pomocą dłut i młotków. Dłubanka doskonale sprawdziła się na wodzie, a załoga w regatach kończących imprezę zdobyła nagrodę za styl pagajowania.

  

Czas wypróbować dłubankę na wodzie.

Fot. Aleksandra Siemaszko-Skiendziul

  

W ten sposób na chwilę odżyła pamięć o dwóch dłubankach odkrytych w Wigrach. Nie liczą one sobie więcej niż dwieście lat, jednakże łodzie wykonane z kłody drewna mogły pływać tu wieleset, a może nawet wiele tysięcy lat wcześniej, na długo przed pojawieniem się tu kamedulskich osadników. To jednak należy do tajemnic spoczywających na dnie wigierskich wód.

 

 

 

indeks tematyczny "WIGRY" home Wigierski PN spis treści następny artykuł