Nr 4/2004

PARK I JEGO MIESZKAŃCY

  

Piotr Pieczyński 

  

  

W JEDNOŚCI SIŁA

 

 
 

Rozmowa z panem Jerzym Paciukanisem – wieloletnim Naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Suwałkach, obecnie Prezesem Za- rządu Ochotniczej Straży Pożarnej w Suwałkach oraz Zarządu Miejsko-Gminnego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polski w Suwałkach.

 

Pan Jerzy Paciukanis (fot. P.Pieczyński)

    

„Ochotnicza Straż Ogniowa z wielu względów jest doniosłym posterunkiem służby publicznej, pod której sztandarami obywatel zaprawia się do dyscypliny, uczy się posłuchu i karności dla swej władzy przez niego samego wybranej, pogłębia w swym sercu poczucie obowiązku i poświęcenia, a w sztandarze swym widzi symbol jedności, bez której nie masz w społeczeństwie i państwie ładu, harmonii i poszanowania dla siły moralnej”

  

– Czy to przesłanie, wystosowane do strażaków w latach 20. przez Bolesława Chomicza, pierwszego prezesa odrodzonego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych jest nadal aktualne?

  

– W jedności siła. To przesłanie Chomicza nie uległo żadnej dezaktualizacji. Był on jednym z tych, którzy dążyli do zjednoczenia „stra- żactwa” w jednym związku. Tu nie może być rozmaitych tarć, jakie spotykamy w innych organizacjach, partiach politycznych czy związkach. Jeśli jednostka bierze udział w akcji interwencyjnej, to nie może być pomiędzy jej członkami różnych niesnasek, a z drugiej strony w jednostce mundurowej musi być dyscyplina i wychowanie obywatelskie. Mamy tu taką drużynę 14 chłopaków, przeważnie ze szkół średnich, ona już istnieje u nas drugi rok...

  

Tak zwana Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza, tak?

  

– Tak, chcemy odnowić szeregi członków czynnych OSP. Postawiliśmy przed nimi pewne zadania: nie ma palenia, nie ma alkoholu, nie ma rozmaitych słówek, które dominują obecnie w języku polskim i to jest tu przestrzegane, to jest realizacja tych wskazań Chomicza. W jedności siła – to było takie hasło z okresu zaborów, wypisywane na niektórych sztandarach strażackich. Mamy tu stary sztandar, w zasa- dzie nie znamy roku, z którego pochodzi. Kiedy marszałek Piłsudski przyjechał do Suwałk, to straż brała udział w jego powitaniu i ten sztandar już wówczas istniał. W okresie okupacji Niemcy szukali naszego sztandaru, a przechowywał go ówczesny chorąży Franciszek Kierejsza. W okresie stalinowskim władze wojewódzkie wiedziały, że ten sztandar u nas jest. Czyniono starania, aby przekazać go do muzeum. Ofe- rowano nam za to samochody... (śmiech), ale myśmy nie dali się zwieść. Zaczęliśmy go używać po roku 1956 i służył nam tak długo, jak mógł nam służyć. W roku 1961 został ufun- dowany nowy, według nowego wzoru i w tej chwili mamy dwa.

  

– Jak zaczęła się Pana przygoda z ochot- niczą strażą pożarną?

  

– Jako mały chłopak bardzo bałem się pożarów, a było kilka, które pamiętam z dzie- ciństwa. Mieszkałem wówczas przy ul. Koś- ciuszki pod nr 65 i w roku trzydziestym piątym, może czwartym, był bardzo duży pożar. Akurat po przeciwnej stronie paliły się magazyny położone pomiędzy ul. Kościuszki a ul. dr Teofila Noniewicza. Tych magazynów było kilka – to był bardzo duży pożar. Moja starsza siostra wzięła mnie za rękę byśmy tam poszli. Nie płakałem, po prostu „ryczałem” ze strachu! Wtedy na ten pożar przyjechali nawet strażacy z Augustowa. Byli już wtedy w pełni zmotoryzowani. Potem było wiele innych zdarzeń i nikt nie przypusz- czał, że z tą organizacją zwiążę się na stałe – na całe, że tak powiem, swoje życie. W okresie okupacji, nieżyjący już naczelnik Ścisłowski organizował dużo chłopaków. Nas było sporo – uczniów gimnazjum suwalskiego... i tak to się zaczęło. Zaraz po wojnie powstał Harcerski Oddział Pożarniczy i w nim też byłem... i tak zostałem. Potem członkowie zarządu zaczęli mi powierzać rozmaite funkcje: gospodarza, sekretarza, aż nadszedł rok 1950, kiedy ku mojemu zaskoczeniu otrzymałem nominację na Komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej w Suwałkach. To już mnie „przygwoździło”, że tak powiem, na stałe.

  

– Pierwsze wzmianki o zorganizowanym ratownictwie ogniowym na ziemiach polskich pochodzą już z okresu średniowiecza, a jak to było na Suwalszczyźnie, kiedy powstały pierwsze stowarzyszenia strażackie?

  

– Najstarszą strażą pożarną na Suwalsz- czyźnie jest Ochotnicza Straż Pożarna w Su- wałkach. Powstała 1 maja 1880 roku i działała pod nazwą Suwalska Straż Ogniowa Ochotnicza. W rozmaitych wydawnictwach są zapisy, że była to jedna z pierwszych straży, która powstała na terenie Polski. Jej organizacja rozpoczęła się trzy lata wcześniej. Ówczesny gubernator zaboru rosyjskiego wydał dekret zezwalający na powstanie straży. Pomimo zezwolenia straż nie mogła powstać, bo wiadomo, jak to Polacy, z reguły jesteśmy narodem niezgodnym, więc zaczęły się tarcia. Inteligencja, rzemieślnicy, rolnicy nie mogli dojść do zgody w kwestii ukształtowania zarządu i dlatego trwało to tak długo. Chęć wstąpienia do straży wyraziło ponad 200 osób, ostatecznie zapisano nieco ponad 100 osób. 1 maja 1880 roku odbyła się pierwsza zbiórka szkoleniowa.

  

– Czy każdy może zostać członkiem OSP?

  

– Każdy obywatel, który skończy 18 lat i nie jest pozbawiony wyrokiem sądu praw obywa- telskich i honorowych. Jeśli chodzi o drużyny młodzieżowe, to wymagana jest zgoda rodziców.

  

– Wspomniał Pan już wcześniej o tych młodzieżowych drużynach, zresztą sam Pan należał najpierw do Harcerskiego Oddziału Pożarniczego, a następnie był Pan w Młodzie- żowej Drużynie Pożarniczej. Po co je tworzyć, jeżeli te organizacje nie mogą uczestniczyć w akcjach ratowniczych?

  

– Tak, to prawda, im nie wolno, są zbyt młodzi. Przechodzą szkolenie pożarnicze, szczególnie w zakresie zapobiegania powsta- waniu pożarów, bo to jest ważna dziedzina. 

  

  

      

Przecież młodzież jest wszędzie, czy to lato, czy inna pora roku. Jest w lesie, nad jeziorem, jest w polu, jest w gospodarstwie swoich ro- dziców, jest w mieszkaniu i właśnie przez znajomość przepisów pożarniczych, w pewnym sensie oddziałuje na zmniejszenie wypadków powstawania pożarów. Uczymy ich dyscypliny i godnej postawy obywatelskiej. To wszystko wprowadza ich do przyszłego działania nie tylko w służbie pożarniczej, również w służbie wojs- kowej, czy w pracy. To się później w życiu przydaje.

  

– Oprócz podstawowej działalności, jaką jest ochrona przed pożarami, związek rozwija i upowszechnia inne formy aktywności społecz- nej. Czy mógłby Pan powiedzieć coś więcej o tych działaniach?

  

– Kulturalno-oświatowe, sportowe, wycho- wanie obywatelskie, tak to krótko to można sprecyzować. Jest to jedyna organizacja na terenie kraju, która w dalszym ciągu, pomimo rozmaitych czasów, dobrych czy złych, zachowała swoją niezależność i nadal istnieje, prowadząc pełną społeczną działalność, bo tu nie ma ludzi pracujących za pieniądze.

  

– Jest to imponujące, jak zwykli ludzie potrafią zorganizować się, nie znam drugiej takiej organizacji społecznej. Jak Pan myśli, z czego to wynika?

  

– W tej służbie musi być duże zaangażo- wanie. Nie ma tu wyboru, jeśli trzeba przystąpić do wypełnienia jednej z podstawowych funkcji, jaką jest obrona przed pożarami. Nie odgrywa tu roli pora roku, dzień, noc, godzina, czy wieje, czy leje, czy grzmi ... trzeba czuwać. To poświęcenie. Bez tego nie ma miejsca w tej organizacji i dlatego jest ona taka zwarta i trwa tyle lat. Jest to jedyna organizacja, jeśli chodzi o wieś, która przetrwała. Remiza ochotniczej straży pożarnej jest też ośrodkiem społecznego działania i kultury środowiskowej.

  

– Patronem strażaków jest św. Florian. Można powiedzieć, że wizerunek św. Floriana jest cząstką polskiego krajobrazu. Figurkę lub płaskorzeźbę świętego umieszczano w przy- drożnych kapliczkach lub na frontowych drzwiach; mieszkańcy wsi i miasteczek liczyli, że będzie ona bronić ich domostwa przed ogniem. Jak wyglądają obchody „floriańskie” w naszym regionie?

  

– Specjalnych uroczystości poza ogólnie obchodzonymi w kraju, związanych z imieniem Floriana u nas nie ma, aczkolwiek w niektórych rejonach ten patronat świętego jest mocno podkreślany i to w rozmaitych formach. Warto byłoby nadmienić, że w latach 50. na krótko św. Florian był „eksmitowany” z uroczystości strażackich, jednak wbrew intencjom ówczesnej władzy zawsze był, min. dlatego, że dni ochrony przeciwpożarowej obchodzono w maju, czyli zaraz po Florianie. To powodowało, że ciągle ten patron był, ciągle o nim mówiono. Bo dlaczego to „strażactwo” zachowało się w takim stylu? Kiedy weszła w roku 1950 ustawa o ochronie przeciwpożarowej i byli mianowani komendanci wojewódzcy, to z reguły w naszym województwie tak się działo, że dobierali sobie ludzi związanych już wcześniej z ruchem pożarniczym, nie „przywiezionych w teczce”, i to pozwoliło na utrzymanie dotychczasowych tradycji i stylu funkcjonowania ochotniczych straży

  

– Jakie było najgroźniejsze zdarzenie, w którym uczestniczyli strażacy-ochotnicy z Suwalszczyzny?

  

– O, było ich dużo. Trudno byłoby mi latami to przedstawić... Był na przykład jeden z groźniejszych masowych pożarów w Wiżajnach, gdzie wypaliło się całe centrum. Poza tym bardzo duży pożar lasu w rejonie Berżnik. Był rok 1957, może 56, pożar „chodził” fazowo. Powstał po stronie litewskiej, dawnej radziec- kiej, przechodził na naszą stronę i wracał do nich. Na akcji gaśniczej byliśmy od godz. 11 przed południem do zapadnięcia zmroku. Były tam jednostki ochrony pogranicza stacjonujące w Sejnach i pułk piechoty z Suwałk, dowożony samochodami na miejsce akcji. Czy wreszcie pożar w Maćkowej Rudzie, gdzie wypaliło się ponad 100 ha lasu, w rejonie obecnego Wi- gierskiego Parku Narodowego.

  

– Jakie są największe wyzwania dla OSP dzisiaj, gdy stale pojawiają się nowe zagro- żenia? Niedawno na terenie WPN odbyły się międzynarodowe manewry pożarnicze, które ukazały wagę problemu. Czy nasi ochotnicy są na to przygotowani?

  

– Wszystko zależy od środków finan- sowych przeznaczanych na wyposażenie i szkolenie jednostek. Ochotnicze straże pożarne znajdują się pod nadzorem samo- rządów: gminnego lub miejskiego. Np. na terenie gminy wiele zależy od wójta. Jeżeli on ma „bakcyla” strażackiego, to wtedy te jednostki rozwijają się. Jeżeli jest mu to obojętne i spełnia wyłącznie wymogi określone przepisem prawnym, to stwarza im pewne trudności w aktywnym działaniu na rzecz rozwoju. To na terenie naszego powiatu rozmaicie się kształtuje, aczkolwiek wszędzie, moim zdaniem, podchodzi się do tych pro- blemów w sposób należyty i prawidłowy. Może kuleje szkolenie. Kiedy szkolenia podlegały komendom powiatowym, były one częstsze. Wszystkie nowe rzeczy, które wchodzą w nasze życie, stwarzają nowe problemy przed tą służbą, a to wymaga specjalistycznego szkolenia.

  

  

  

– Dziękuję za rozmowę.

  

indeks tematyczny "WIGRY" home Wigierski PN spis treści następny artykuł